Ks. dr Damian Bednarski, postulator procesu beatyfikacyjnego Sługi Bożego ks. Jana Machy, wyjaśnia szczegóły zakończenia ważnego etapu przygotowań do wyniesienia tego kapłana na ołtarze.
- Dotarła do nas z Watykanu wyczekiwana z nadzieją informacja dotycząca śląskiego męczennika: papież Franciszek podjął kluczową decyzję...
- Podczas prowadzonego postępowania procesowego nad zgromadzoną dokumentacją na temat męczeństwa ks. Machy pochyliło się kilka watykańskich gremiów: komisja historyczna, komisja teologów, komisja biskupów i kardynałów. Wszystkie te komisje pozytywnie wypowiedziały się o tzw. positio.
Zakończeniem tego etapu procesu jest podjęcie w Kongregacji do spraw Świętych decyzji, która przedstawiona jest Ojcu Świętemu. Dotyczy ona ogłoszenia dekretu o męczeństwie, albo o heroiczności cnót. W przypadku procesu Sługi Bożego ks. Jana Machy był to dekret o jego męczeństwie, który papież Franciszek zaaprobował 28 listopada. Tak więc najważniejsza decyzja już zapadła i teraz można rozpocząć przygotowania do uroczystości beatyfikacyjnej.
- Jak do tej pory wyglądała praca Księdza jako postulatora?
- Najpierw na podstawie zebranych materiałów musiałem napisać "Positio" czyli dokument, w którym na ponad czterystu stronach wykazałem męczeństwo ks. Jana. Ten dokument był analizowany przez historyków i teologów, którzy mieli swoje pytania i zastrzeżenia, prosili o dodatkowe wyjaśnienia i informacje. To była niezwykle żmudna praca, bo trzeba było bardzo precyzyjnie ukazać sytuację, w której znajdował się ks. Macha, w ten sposób, by wyjaśnić, czy zginął za wiarę czy za miłość do ojczyzny. Przecież za ojczyznę w czasie II wojny światowej zginęło mnóstwo osób, ale nie wszystkie one są przedstawione jako kandydaci na ołtarze.
- Co musiał Ksiądz zatem udowodnić?
- W przypadku ks. Machy chodziło o udowodnienie, że był prześladowany za wiarę. Musiałem pokazać, że aresztowanie, maltretowanie i skazanie na śmierć dokonało się w jego przypadku z pobudek religijnych, a cała jego działalność wynikała z realizowanej heroicznie chrześcijańskiej cnoty caritas. On wyłącznie angażował się w działalność charytatywną. Ks. Macha został aresztowany i zginął za to, co jest istotą chrześcijaństwa i kapłaństwa – miłość Boga i bliźniego. Im bardziej wnikałem w jego życie, odkrywałem motywy, jakie nim kierowały, tym mocniejszego nabierałem przekonania, że jego śmierć miała charakter męczeństwa za wiarę. Dziś nie mam żadnych wątpliwości w tej materii.
- O co jeszcze pytali członkowie komisji?
- Pojawiły się m.in. pytania o to, dlaczego ks. Macha nie znalazł się w gronie 108 męczenników II wojny światowej, beatyfikowanych przez papieża Jana Pawła II. Tu musiałem wyjaśnić, jakie były wówczas kryteria, które nakazywały m.in. szybkie przeprowadzenie procedury. To sprawiło, że zgłoszone zostały kandydatury kapłanów, na temat których istniała już zgromadzona dokumentacja. Wtedy takie materiały przygotowano już na temat ks. Józefa Czempiela i ks. Emila Szramka, zasłużonych kapłanów, których działalność była mocno udokumentowana i opisana. Tymczasem o młodym kapłanie, jakim był w momencie śmierci ks. Macha, nie było zbyt wielu informacji, i trzeba było dopiero ich szukać, żeby udowodnić jego męczeństwo za wiarę. To wymagało dłuższego czasu, więc wyjaśniałem, że dlatego dopiero teraz odbywa się ten proces.
- Zapadła już decyzja zatwierdzająca męczeństwo ks. Machy. Co będzie dalej?
- Aktualnie Kongregacja ds. Świętych opracowuje uroczysty tekst dekretu, który po podpisaniu przez papieża Franciszka zostanie wkrótce opublikowany.
- Jaki będzie kolejny krok?
- Biskup katowicki, abp Wiktor Skworc, ustali w Watykanie datę i miejsce beatyfikacji. Te konsultacje planowane są w drugiej połowie stycznia. Mamy nadzieję, że odbędzie się ona w Katowicach jesienią 2020 roku, co byłoby zgodne z praktyką ostatnich lat, wedle której beatyfikacje odbywają się na terenie diecezji pochodzenia kandydatów na ołtarze. A ks. Macha w Katowicach w kościele Świętych Apostołów Piotra i Pawła przyjął święcenia kapłańskie 25 czerwca 1939 roku i w Katowicach w więzieniu przy ul. Mikołowskiej 3 grudnia 1942 roku został zgilotynowany.
- Został Ksiądz mianowany postulatorem na początku 2013 roku i do dzisiaj wiąże się z tym intensywna praca, ale także szansa na bliższe poznanie nowego błogosławionego...
- To prawda. Osoba ks. Jana stała mi się bardzo bliska. I nie chodzi tylko o to, że wiele się dowiedziałem o jego życiu. Wielokrotnie osobiście doświadczyłem jego wstawiennictwo za mną i w ważnych dla mnie sprawach u Boga. Stał mi się bliski jak przyjaciel. I chętnie przy różnych okazjach o nim opowiadam i daję świadectwo o życiu i męczeńskiej śmierci ks. Jana. Choć w ten nieudolny sposób mogę spłacić dług wdzięczności zaciągnięty u Sługi Bożego...
- Za sprawą ks. Machy spotkał się też Ksiądz z papieżem...
- Rzeczywiście, z okazji obchodzonej niedawno 50. rocznicy istnienia Kongregacji do spraw Świętych w obecnym kształcie, papież Franciszek zaprosił 12 grudnia tego roku do Watykanu na audiencję wszystkich pracowników Kongregacji oraz postulatorów rzymskich, zajmujących się sprawami różnych Sług Bożych. Każdy z nas mógł podejść do papieża, przedstawić się i zamienić kilka zdań z Ojcem Świętym. Wziąłem ze sobą na audiencję zdjęcie ks. Machy i różaniec, zrobiony przez niego w więzieniu. I wyjaśniłem w kilku słowach kim był ks. Macha i w jakich okolicznościach powstał ów różaniec. Podziękowałem też za zatwierdzenie dekretu o męczeństwie. Papież dotknął różańca. Tak sobie myślę, że poprzez ten gest papież niejako duchowo udał się z pielgrzymką na Górny Śląsk, do miejsc związanych z ks. Janem Machą. Papież na beatyfikację nie przyleci, ale przez gest dotknięcia różańca i krótką modlitwę połączył się z nami...
- Czy spodziewana beatyfikacja kończy pracę Księdza jako postulatora?
- Myślę, że sprawa ks. Machy na beatyfikacji nie będzie zakończona i jeszcze dojdą starania o kanonizację, bo kult ks. Jana się rozszerza i rozwija się nawet poza diecezją! Ostatnio byłem w Sieradzu, gdzie mówiłem o ks. Masze. Również księża, siostry zakonne i świeccy, których poznałem w Rzymie zafascynowani są postacią ks. Machy.
Nie ustaje też w poszukiwaniu dokumentów i pamiątek związanych z ks. Janem. Wciąż liczę na to, że odnajdzie się jego brewiarz, który przekazał swemu przyjacielowi ks. Antoniemu Gaszowi. Niestety prymicyjnego kielicha mszalnego raczej nie odnajdziemy, bo wedle zachowanej relacji został zrabowany przez Rosjan w 1945 roku… Uczestniczę też w przygotowaniu publikacji, które będą przybliżać postać ks. Machy. Jestem przekonany, że to męczennik, który ma nam wiele jeszcze do powiedzeniu. Chcę więc, by był znany nie tylko w gronie duchownych, ale by informacje o jego bohaterskim życiu, o heroicznej miłości Boga, oraz o niesamowitej działalności charytatywnej podczas ciemnej nocy okupacyjnej dotarły do wszystkich mieszkańców Górnego Śląska! Ufam, że mój przyjaciel Hanik stanie się przyjacielem dla wielu!
Więcej na stronie: ksmacha.pl