Trwają prace w podziemiach kościoła pw. Wszystkich Świętych. Ich przebieg i dalsze plany były tematem konferencji dla mediów zorganizowanej przez Biuro Prasowe Archidiecezji Katowickiej.
Mowa o pracach prowadzonych w krypcie kościoła Wszystkich Świętych i Matki Bożej Różańcowej. O jej istnieniu wiedziano już w latach 30. ub. wieku, kiedy w kościele trwała odbudowa i remonty. Wówczas proboszcz ks. Mateusz Bielok zaproponował, by w przyszłości udostępnić ją zwiedzającym. Jednak planów nie udało się zrealizować.
Rozważania na ten temat powróciły w latach 90. XX wieku. Ks. Krystian Janko, ówczesny proboszcz zdecydował o przeprowadzeniu prac budowlanych i remontowych. Natrafiono na wejście do krypty, jednak okazało się, że jest ona bardzo zniszczona. Staraniem proboszcza i za zgodą Śląskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, poddano restauracji sarkofagi metalowe, w których złożone były doczesne szczątki zmarłych z rodu Promnitzów (panowali w Pszczynie w XVI i XVII wieku). – Badania archeologiczne w kościele zaczęły się standardowo. Zostały wymuszone inwestycją: musieliśmy przebadać przestrzeń, w której planowano ekspozycję sarkofagów. Zakładaliśmy, że niczego szczególnego tam nie znajdziemy, opierając się na aktualnym wówczas stanem badań nad ziemią pszczyńską. Przewidywaliśmy jedynie, że możemy znaleźć szczątki ludzkie z uwagi na fakt, iż znajdował się tam wcześniej cmentarz przykościelny – tłumaczy archeolog Wojciech Głowa. Udało się odkryć znacznie więcej – przede wszystkim znalezione przedmioty pozwoliły ustalić, że osada, która dała początek dzisiejszej Pszczynie zlokalizowana była w okolicach do dziś kojarzonych jako ścisłe centrum, czyli rynek i kościół. Dodatkowo odkrycia pozwalają przypuszczać, że miasto jest jeszcze starsze niż do tej pory zakładano – co najmniej o 100 lat.
Obecnie znaleziska są wydobywane i wstępnie przyporządkowywane. Szczątkami pochowanych na tym terenie mieszkańców zajmie się zespół z Uniwersytetu Jagiellońskiego, pod kierownictwem prof. Henryka Głąba. – Te kości wrócą do sarkofagów z powrotem i będą dostępne. Jednak chciałbym też pokazać, że żyjemy w Kościele a nie muzeum – zastrzega ks. Damian Gatnar, obecny proboszcz parafii Wszystkich Świętych i MB Różańcowej. – To nie są obiekty tylko „do oglądania”, ale żywe świadectwo historii, która minęła. Podstawowa będzie funkcja sakralna, ale na pewno będziemy się starali, żeby wiedza o historii i tej krypcie była upowszechniania – zapowiada.
Spoczywający tam członkowie rodu von Promnitz w dużej mierze są związani z protestanckim wątkiem w historii miasta. – Władający Pszczyną w latach 1548-1562 niezwykle tolerancyjny biskup wrocławski i baron pszczyński Baltazar Promnitz prowadził korespondencję z Marcinem Lutrem i Filipem Melanchtonem. Mimo że pozostał biskupem katolickim, sprzyjał ekspansji reformacji. Na ziemi pszczyńskiej ku nowinkom religijnym skłaniało się przede wszystkim ziemiaństwo, zaś lud natomiast pozostał wierny katolicyzmowi. Po nim w latach 1562-1568 baronem pszczyńskim był Stanisław Promnitz. Jego ciało po śmierci prawdopodobnie pochowano w kościele pw. Wszystkich Świętych w Pszczynie. Gdy w 1568 roku władzę w państwie pszczyńskim objął Karol Promnitz, to wprowadził oficjalnie luteranizm. Uczynił to na mocy zasady cuius regio, eius religio („Czyj rząd, tego religia” – sentencja streszczająca ugodę cesarza Karola V z książętami niemieckimi, kończąca II wojnę religijną – przyp. aut.). Jego gwałtowna „reforma luterańska” przyczyniła się do ustąpienia z urzędu proboszcza i dziekana pszczyńskiego, ks. Bartłomieja Warszowskiego. W ciągu 20 lat prawie wszystkie wsie i miasta w regionie przyjęły nowe wyznanie. W latach 1569-1577 pełnił w Pszczynie posługę pierwszy luterański pastor – Marcin Trzyniecki. Karol Promnitz prawdopodobnie został pochowany w kościele pw. Wszystkich Świętych w Pszczynie – wyjaśnia ks. prof. Henryk Olszar, z Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Śląskiego.
Obecnie prace archeologiczne trwają nadal. Dopiero po ich zakończeniu w podziemiach kościoła powstanie ekspozycja, w której miejsce znajdą wydobyte przez archeologów przedmioty.
Marta Sudnik-Paluch / Gość Katowicki