W Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa metropolita katowicki przewodniczył Mszy św. rozpoczynającej Miejską Procesję Bożego Ciała w Katowicach. Tradycyjnie w organizację procesji teoforycznej włączyły się cztery śródmiejskie parafie: katedralna, Świętych Apostołów Piotra i Pawła, Niepokalanego Poczęcia NMP, Przemienienia Pańskiego.
Uroczystość rozpoczęła się Mszą świętą w katedrze Chrystusa Króla, której przewodniczył abp Adrian Galbas. W swoim słowie przypomniał on znaczenie nowego przymierza, jakie w Chrystusie zawarł z człowiekiem Bóg. – Nie ma porównania między starym przymierzem Mojżesza, a nowym, zawartym przez Chrystusa – zwrócił uwagę. – Bóg, w każdej mszy świętej się z nami sprzymierza, „przy-mierza” się do nas, do ludzi, i do każdego z osobna, zbliża się tak bardzo, że bardziej już nie można. Ale przymierze nie może być przecież jednostronne. Ono potrzebuje wzajemności, potrzebuje naszej odpowiedzi. A tą jest wiara – dodał.
Metropolita katowicki zachęcił, by uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa stała się okazja do pogłębionej refleksji na temat obecności Boga w Najświętszym Sakramencie. – Jesteśmy przede wszystkim zaproszeni do tego, by potwierdzić i wyznać przed światem naszą wiarę w obecność Chrystusa w Eucharystii. „Wierzę Panie, że tu jesteś. Wierzę, że jesteś obecny w Najświętszym Sakramencie. Wierzę, że tu jest schowana Twoja potęga, Twoja moc i Twoje miłosierdzie, jak kiedyś schowane były w łonie Maryi. Wierzę, że biała hostia to nie wigilijny opłatek, nie chips i nie tylko znak Twojej obecności, ale, że tu jest sama Twoja Obecność” – mówił.
– Papież Benedykt XVI powiedział ładnie: „potrzebujemy Mszy świętej, aby sprostać trudom życia i stawić czoła zmęczeniu”. Nie unikniemy trudów życia, nie unikniemy codziennego zmęczenia, ale - dzięki przymierzu z Chrystusem – możemy je unieść. Chrystus pomoże nam się nie załamywać naszym wnętrzem i naszym zewnętrzem, naszymi porażkami, nawet życiowymi przegranymi, da nam siłę, byśmy szli dalej, byśmy umieli się odbudować. Powstać z największych nawet osobistych ruin i pogorzelisk – mówił abp Adrian Galbas.
Metropolita wskazał, że takim wyznaniem wiary może być częsta obecność na Mszy św. Podkreślił, że bałamunte są twierdzenia, że wystarczy Boga spotykać w kontakcie z pięknem przyrody. – Gdyby tak było, to Chrystus zamiast do Wieczernika, poszedłby z Apostołami nad Jezioro Galilejskie i powiedział im: „zawsze, gdy tu będziecie przychodzić, Ja będę z wami”, albo zabrałby ich raz jeszcze, już teraz wszystkich, na Górę Tabor, zapewniając, że zawsze, gdy w ciszy będą podziwiać stamtąd rozległe, piękne widoki, On będzie z nimi – zauważył. – I w tę prawdę Kościół niezmiennie wierzy i od wieków nieskażenie ją przekazuje. Za nią tylu męczenników oddało życie. Oczywiście, że można się modlić na łonie przyrody, ale oprócz, a nie zamiast tej największej i najbardziej owocnej modlitwy, którą jest każda Msza święta i z którą sam Chrystus związał swoją szczególną obecność – dodał.
– Kiedy nie uczestniczymy w Mszy świętej, sami sobie wyrządzamy krzywdę. I jeśli Kościół tak natarczywie i usilnie przypomina nam o uczestnictwie w Mszy, to nie dlatego, że jest taki wstrętny, ale dlatego, że tak bardzo zależy mu na naszym dobrym życiu i pewnym zbawieniu. I tu nie ustąpi. Wciąż i wciąż, do końca świata będzie wznosił kielich i łamał hostię i głosił śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa, aż przyjdzie – zaznaczył abp A. Galbas. I przypomniał, że nie wystarczy sama fizyczna obecność w kościele, w trakcie Mszy, przyzwyczajenie do niej. – Jak święty Tomasz z Akwinu, powtarzajmy często: „O! Święta uczto”. „O!”. To „o” jest bardzo ważne, pełne zachwytu, pokory i drżenia. Dbajmy też o jakość naszych śpiewów, modlitw, o punktualność, o piękno stroju i wystroju. Niech Chrystus nie będzie samotny na mszach, w których uczestniczą tłumy – zwrócił uwagę.
więcej: katowice.gosc.pl
Marta Sudnik Paluch